środa, 2 kwietnia 2014

Rozdział 16

Szliśmy we trójkę przez park w środku miasta. Niall splótł nasze palce, a malutka Liz biegała podekscytowana wokół nas. Śmiała się i śpiewała razem z dobrze znanym wam mężczyznom, który w drugiej dłoni huśtał koszyk picnicowy. Maszerowaliśmy tak, dość długa drogę, więc byłam już zmęczona tym całym chodzeniem. Tak czy siak zastopowałam i wskazałam miejsce, gdzie według mnie powinniśmy zrobić picnic. Było to pierwsze jakieś konkretne miejsce jakie zauważyłam i które nadawało się do naszego kreatywnego spędzania czasu.
Zaraz po rozłożeniu kocyka, Liz pobiegła na plac zabaw, a ja zostałam sama z Niallem.
-Sue mieliśmy pogadać. - wyrwał chłopak
-Mów, słucham. - powiedziałam szukając czegoś do zjedzenia w koszyku.
-Spójrz na mnie. - chwycił lekko moją brodę i pociągnął do góry tak aby nasze oczy się spotkały.- To nie będzie miły temat. - na te słowa przełknęłam ślinę.
-Jakoś chyba przeżyje. - wydukałam.
-Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, ale nie mogę z tobą być cały czas.
-To znaczy? - byłam bardzo zaniepokojona jego słowami.
-Sue, mam pracę, muszę wyjeżdżać, ale też nie chcę Cię opuszczać. - lekko kamień spadł mi z serca, ponieważ sądziłam ze to już koniec. Zwykła dwudniowa frajda ze mną, lecz nadal pozostaje słowo „lekko”.
-Więc, co z nami będzie? - zdenerwowana przeplatałam palcami.
-Wyjadę na miesiąc dwa, a potem, kiedy dostanę urlop, będziemy się sobą cieszyć, zgoda? - pokiwałam powoli głową w zgodzie.
-A mam inne wyjście? - wybełkotałam.
-No wiesz. - wydłużył ostatnią głoskę- zawsze możesz ze mną zerwać i dać kopa w dupę. Potem polecieć do jakiegoś wieśniaka oraz ożenić się z nim, a na sam koniec przejedziesz mi tędy z nim na jakieś grubej świni w sukni ślubnej, tak abym poczuł się zazdrosny i wypchał się swoja sławą. - wskazał drogę, którą niby miałam przejechać. - Ale mam nadzieje ze tego nie zrobisz, prawda?
-Prawda. - i uśmiech zagościł na mojej twarzy.
Chłopak pochylił się nade mną, przez co położyłam się na rozłożonym kocu. Obierał się i na łokciach tymi swoimi niebieskimi tęczówkami wpatrywał się w moje. Poczułam jego ciepłe wargi na mojej szyi. Jego pocałunki były takie długie i namiętne przez co sprawiały ze po każdym jednym pragnęłam więcej w szczególności teraz kiedy niedługo się rozstaniemy na wiele kilometrów, ten fakt sprawiał ze jeszcze bardziej go potrzebowałam.
-A co to? - na jego palcu zawisł mój wisiorek, nie był za specjalny, ale miał wielką wartość.
-Dostałam go od brata, to jedyne co mi zostawił i jedyne co mam po tym jak wyjechał.
-Jak to wyjechał? - chłopak usiadł obok mnie przez co postanowiłam też usiąść.
-Więc to było tak, kiedyś moja mama miała pewnego faceta. Był to ojciec mojego brata. Podobno był wspaniały, opiekuńczy i troskliwy. Dbał aby jej i Maxowi niczego nie brakowało. Ale kiedyś, pewnego dnia go zabrakło. Kiedy wracał do domu, z pracy, jechał pociągiem czy tam metrem, nie znam do końca wszystkich szczegółów, ale chodzi o to że w pewnej chwili metro stanęło a to środka weszło paru wysokich i umięśnionych mężczyzn w kominiarkach, zaczęli wymachiwać pistoletami. Jeden z nich postrzelił kobietę w ciąży która miała na kolanach swoje drugie dziecko które bardzo płakało. Nic to szczerze mówiąc nie dało, ponieważ kiedy kobieta upadła dziecko zaczęło jeszcze prędzej płakać, miało ze 2/3 lata z tego co mi wiadomo. Edward bo tak miał na imię ojciec mojego brata przykucnął przy tej kobiecie sprawdzając czy żyje i próbując uspokoić dziecko. Bandyci zaczęli na niego wrzeszczeć aby usiadł na swoje miejsce, ale on chciał jej tylko pomóc przez co i jego postrzelili. Nic więc je mi nie wiadomo.- przestałam mówić, aby pozbierać myśli, dobrać słowa i lekko się ogarnąć.-Po tym zdarzeniu, moja mama wpadła w depresję. Nie mogła się pogodzić z myślą że osoba, osoba którą tak naprawdę pokochała i to z wzajemnością, zniknęła w ciągu jednej sekundy. Przez następne lata, nie mogła się pozbierać po tak ciężkim upadku w dół. Max olewał szkołę aby się nią zająć. Nie wychodziła z pokoju, a mój brat mimo tego że wtedy był dosyć młody i mały gotował jej jedzenie i robił wszystko aby ją z tego wyciągnąć. Pewnego dnia, wyszła z pokoju, była umalowana, ładnie ubrana i miała piękną fryzurę. Po prostu wzięła się w garść, nie wiem czy uświadomiła sobie że on już nie wróci, czy ze względu na Maxa. I tak było przez dłuższy czas. Moja mam pracowała w jakiejś firmie czy czymś. Pewnego dnia przyszedł do niej pewien klient. Niby normalny, ale od tamtej pory przychodził do mojej mamy codziennie i to nie jako klient, przynosił jej kwiaty, czekoladki i tak dalej. Mama miała go dość, nadal kochała Edwarda. A on, teraz kiedy stała już twardo na nogach, przez t wszystkie prezenty, sprawiał ze upadała i z każdym dniem nów było coraz gorzej. Ale kiedy przestał przychodzić, moja mama zrozumiała, że on się o nią w pewnym sensie troszczył, codziennie przychodził pytając jak się czuje, co u niej, więc zaczęło jej go brakować. I w końcu wrócił. W sensie rzeczy, zaczęli się spotykać, po jakiś roku, mama wprowadziła się do niego razem z Maxem, była szczęśliwa, lecz nie wiedziała że te facet traktował Maxa jak totalne gówno. Kiedy mama powiedziała mu o mnie, czyli ze zaszła w ciąże, wkurwił się i to zajebiście. Zaczął wychodzić rano i wracał późno. Teraz już nie tylko traktował jak gówno mojego brata, ale i mamę, a ja ie mogłam na to nic poradzić. No bo niby jak? Kiedy się urodziłam, był brutalny wobec mojej matki. Bił ją, Maxa i mnie. Czuł że wszystko mu wolno. Mój braciszek znikał, ale kiedy miałam 6 lat i wybuchła awantura między rodzicami, zabrał mnie ze sobą. I wszystko był według mnie jasne. Poszliśmy na wielki tor motocrossowy, Max żywił wielkie negatywne uczucia do mojego ojca i tak się wyżywał. Był najmłodszy z całej ekipy oraz najlepszy. Od tamtej pory zawsze tam uciekaliśmy. Max tak zarabiał i co zarobił wydawał na jedzenie dla naszej dwójki. Czemu tak? Mój „ukochany” ojciec, nie miał pracy. Wszystko co zarobiła matka jej zabierał i groził, więc w domu nigdy nie było jedzenia, bo wszystko szlo w alkohol. Jeśli coś zostało przynosił mamie, ale nie jestem pewna czy to jadła czy może on to jadł. Do teraz mi to nie jest wiadome. Tak żyliśmy 8 lat. Kiedy miałam już 14 lat, sama uczyłam się jeździć, to było świetne, takie odprężające tak jeździć po tym ogromnym torze. James i Max uczyli mnie na zmianę. Byli najlepszymi przyjaciółmi jakich widziała. Zazdrościłam im tej przyjaźni, bo nigdy nie miałam prawdziwej przyjaciółki. Z resztą sam widziałeś moją „przyjaciółkę”. Ale czułam jakbyśmy się przyjaźnili w trójkę, oni może bardziej ale tak mi się przynajmniej wydawało. Pewnego dnia wróciliśmy z toru, a on tak bezczelnie rzucił w nasza matkę butelką, tylko dlatego że nie przyniosła mu dość wystarczającej sumy pieniędzy. Szkło rozbiło jej się zaraz przy uchu, niestety nic specjalnego jej się nie stało, jedyne parę ran. Max wpadł w furię. Zaczął obkładać go pięściami, po prostu nie wytrzymał. Moja mama nic nie robiła, tak samo rak ja, może była w szoku przez to co się stało z butelką, ale ja byłam przerażona posturą Maxa, nie miałam pojęcia że drzemie w nim taki tyran. Był przerażający. Miał nad nim przewagę, był silniejszy, młodszy i nie był pijany. Kiedy mama się otrząsnęła, jakimś cudem odciągnęła Maxa od mężczyzny. Mój brat oddychał bardzo głośno i ciężko, było widać że wyżył na nim wszystkie wyrzuty sumienia. Po pewnym czasie, facet wstał otrzepał się i zaczął krzyczeć i grozić. Wyszedł i krzyczał, był pijany. Kiedy trzasnął drzwiami max spojrzał na mnie. Bałam się go, w końcu spędziłam prawie wyłącznie z nim ostatnie lata tamtego życia. Kiedy się do mnie zbliżył, upewniając że nic mi nie zrobi, ja tylko się osuwałam, bojąc się o siebie. W końcu wybiegłam z domu. Gdzie? Na samym początku nie wiedziałam gdzie biegnę, po prostu przed siebie. Gdzieś w środku miasta wyznaczyłam cel. Na torze znalazłam tylko Jamesa, który majstrował przy motorach, wszystko mu powiedziałam na co on mnie przytulił. Wróciłam do domu po pary godzinach, moja mam już spała, w taty tak myślałam, nie jest to pewna informacja, ale mniejsza z tym. Był cicho i to bardzo. Weszłam do swojego pokoju bardzo spokojnie, lecz moje serce biło dość mocno po przypomnieniu sobie co tam się zdarzyło. Na moim łóżku leżało pudło., w którym znalazłam zdjęcia, moje, Maxa i Jamesa. Parę drobiazgów i to.- powiedziałam trzymając w ręce gwóźdź w kształcie koła. - To jest jedyna pamiątka która mi pozostała po Maxie i Jamesie którzy wyjechali i ślad po nich zaginął. - wielkie krople łez spływały mi po policzkach razem ze wspomnieniami.
_
oto chyba najbardziej wyczekiwany rozdział, mam nadzieje że ciekawy. :)
przepraszam że tak długo zwlekaliście, ale była umowa, tak? Za 6 komów rozdział. Wyczekałam się 5 i to miał być rozdział pożegnalny, ale nie chciałam odbierać radości czytania tym którzy skomentowali i docenili moją robotę.
Co to głównej bohaterki, wejdźcie i sprawdźcie kogo wybrałam w zakładce „BOHATEROWIE”. Juz rawie skończyłam zamówienie zwiastunu z nią.
Chce też przeprosić za wszelkie błędy, językowe, ortograficzne i gramatyczne które na pewno się tutaj pojawiły.
Zapewne zauważyliście nowy szablon. Nie jest on z żadnym z bohaterów tylko zwykły. Mi się podoba bo cenię sobie skromność i mam nadzieje że wam też. Ocenę proszę w komie.
Gdybyście szukali jakiegoś rozdziału lub coś, spis jest na samym dole!
Chyba tyle.


-Natalia.♥